Jan Paweł II
Na placu przed Bazyliką św. Piotra w Rzymie tuż po tym jak odszedł Jan Paweł II, pośród modlących się wiernych pojawiło się mnóstwo kartek, na których ludzie wyrażali swoje emocje jakie towarzyszyły im w tych dniach. Na jednej z nich obok biało czerwonego serca widniał napis: Nie mogliśmy zatrzymać Cię na tym świecie, ale nigdy nie wypuścimy Cię z naszych serc.
Podczas uroczystości pogrzebowych wiatr zamknął księgę ewangelii na papieskiej trumnie. Nie zamknął jednak tej księgi którą Papież, niezmordowany pielgrzym i heroicznie wierny świadek Bożej prawdy i miłości całym swoim życiem pisał w ludzkich sercach.
Papież polak to przede wszystkim człowiek modlitwy. Potrafił długimi godzinami trwać na klęczkach. Potrafił się wyłączyć z zajęć, aby modlić się. Nawet historię Kościoła studiował na klęczkach. Nic dziwnego, że On tworzył tę historię wspomina ks. Franciszek Konieczny. Żaden mu współczesny człowiek nie pisał i nie mówił więcej od niego, nikt nie był równie szeroko transmitowany przez radio i pokazywany w telewizji. Karol Wojtyła przez cały swój pontyfikat wołał na dachach, aby każdy mógł usłyszeć. Wiedział, jak tego dokonać, On, który nie zapominajmy był poetą, aktorem i autorem sztuk teatralnych. Z drugiej strony znajomość tajemnic komunikacji stanowi typową cechę genetyczną chrześcijaństwa: wystarczy pomyśleć o kronikarskiej gorliwości ewangelistów czy św. Pawła, który przed dwoma tysiącami lat postępował w podobny sposób: przemówienia i podróże, podróże i przemówienia.
Tempo życia zwiększa się i staje się coraz szybsze. Przemijają zjawiska nieistotne i to, co drugorzędne. Pozostaje to, co najważniejsze. Można powiedzieć, że wśród charakterystycznych cech papieskiego przesłania do nas - zawartego na tysiącach stronic i w tysiącach kilometrów, wypełnionych milionami ludzi i narodami głównym trzonem , niemal Słupami Herkulesa, jest owo Nie lękajcie się, nieustannie powracające w jego słowach od samego początku pontyfikatu. Od początku było ono jego hasłem. Potwierdził to po raz pierwszy w kilka dni po wyborze na papieża w uroczystej mowie inauguracyjnej. Powiedział: Bracia i siostry. Nie lękajcie się przyjąć Chrystusa i zgodzić się na jego panowanie! Nie lękajcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! . Nie bójcie się! Chrystus wie <<co kryje się w człowieku>>. Tylko On to wie!
Dla mnie, młodej osoby mocno przemawiają słowa usłyszane nad Lednicą przy Bramie III Tysiąclecia które pokrywają się z ewangelicznym : Wypłyń na głębię! oraz Nie bój się! te słowa Papież powtarzał, a starzejąc się powtarzał je nam i sobie samemu. Był wspaniały i odważny. Im gorzej chodził, tym dalej docierał . Im słabiej mówił, tym lepiej Go słyszano i tym bardziej Go słuchano. I ta Jego miłość do młodych Papież widział w młodych ludziach olbrzymi potencjał dobra i twórczych możliwości. Mówił: Młodzi w gruncie rzeczy szukają zawsze piękna w miłości, chcą, ażeby ich miłość była piękna. Jeżeli ulegają swoim słabościom, jeżeli idą za tym wszystkim, co można by nazwać << zgorszeniem współczesnego świata >> a jest ono niestety bardzo rozpowszechnione, to w głębi serca pragną pięknej i czystej miłości. Jan Paweł II wierzył w młodzież, a przy tym wymagał od niej wiele, bo czyż właśnie w tym nie wyrażała się jego miłość? I młodzież umiała to docenić. Szukałem Was, teraz przyszliście do mnie i za to wam dziękuję%u201D. Jan Paweł II nawet w obliczu śmierci nie przerwał dialogu z młodzieżą gdy dotarły do niego wiadomości o licznej ich obecności na placu św. Piotra.
Na zakończenie wspomnień o naszym wielkim rodaku, chciałbym przywołać także to z 11 lutego 1967 roku mające miejsce właśnie tu, w klasztorze Karmelitów na Piasku. Tego dnia właśnie, podczas spotkania duszpasterskiego księży krakowskich, przemawiali mówcy duchowni i świeccy wyjaśniając jak powinna przebiegać praca duszpasterska w dziedzinie planowania rodziny, życia małżeńskiego, ochrony życia poczętego i podobnych zagadnień. Potem księża przedstawiali trudności jakie napotykają w swoich parafiach. Z niektórych wypowiedzi można było wysnuć wniosek, że piękne teorie nie przynoszą wyjścia z trudnych sytuacji życiowych . I na to uniósł się ówczesny Ksiądz Arcybiskup Karol Wojtyła, ostro protestując przeciw podważaniu sensu katolickiej nauki o rodzinie. Dostało się przy okazji jednemu z proboszczów zakonnych za jego zbyt pesymistyczną postawę i w czarnym tonie utrzymaną wypowiedź. Biedak aż miał łzy w oczach. Mówił przecież tylko prawdę, a cóż na to poradzić, że widział ją tak czarno. Ale na tym nie koniec. Do zasmuconego i rozgoryczonego proboszcza Ksiądz Arcybiskup wysłał niebawem umyślnym posłańcem list, w którym przepraszał za sprawioną przykrość, wyraził gotowość przyjazdu w najbliższym czasie do jego parafii z posługą duszpasterską, w końcu zaś stwierdzał: Gdy Ojciec w Kanonie dojdzie do imienia Karol, proszę wzbudzić akt przebaczenia%u201D. I znów łzy w oczach proboszcza: Z takim biskupem jeszcze się nie spotkałem.
Br. Andrzej Gierczak